LSD... moje trudne dziecko
Wydawca dziękuje Bebemu za inspirację i pomoc
Tytuł oryginału:
LSD - mein Sorgenkind.
Die Entdeckung einer "Wunderdroge"
Wydawca dziękuje Bebemu za inspirację i pomoc
Tytuł oryginału:
LSD - mein Sorgenkind.
Die Entdeckung einer "Wunderdroge"
Nastawiony odkrywczo na osiągnięcie 3 plateau. Do południa czułem się niewyraźnie, na szczęście przeszło mi kiedy wyszedłem w drogę do domu K, gdzie mieliśmy nocować razem z T. Miejsce pobytu przygotowane odpowiednio na łóżkowe tripowanie pod opieką odpowiedzialnych ludzi.
20:55 - zarzucane 4 paski w odstepach 10 min między każdym podczas spaceru po starym grodzie (świetny klimat, wielkie drzewa, zero oświetlenia, teren pokryty wieloma wzniesieniami i wypukłościami oraz pozostałościami po starym grodzie)
21:47 - zacząłem odczuwać pierwsze efekty - pisk w uszach, ciepło i zmniejszone czucie przede wszystkim w opuszkach palców.
Set & Setting - weekend, ciepły dzień roku 2009. Nastrój bardzo dobry ze względu na to, że w plenerze wypiłem sobie ze znajomymi po 3 zimne piwka. Wracając do domu spotkałem starego przyjaciela, który powiedział, że ma pieniądze, fajki i ochotę do picia. Jako, że moja matka poinformowała mnie, że wychodzi na noc postanowiłem przyłączyć się do przyjaciela i jego kolegów ze szkoły.
Doświadczenie - MJ, dopalacze, alkohol.
Dawkowanie - 30 tabsów. 5 co 2-3 minuty zapijane piwem.
Sam w pokoju na łóżku
Heksik przyszedł pocztą jako jedna 10cio gramowa bryła, teraz w dilerkach, poprzedzielany u znajomego dilera na wadze po 1g, co teoretycznie miało mi ułatwić kontrolę nad przyjmowaniem oraz w razie wtopy zminimalizować straty (przy okazji ostatniego zamówienia okolo 7-8g poszło się jebać do kosza przez wkurwionego na moje schizy Ojca :d). Wyglądało to tak, że przy sobie miałem jedną saszetę a reszta siedziała w lodówie zakopana w pakerskim pudrze.