Zbigniew Drozdowicz
Gorący, parny letni wieczór/noc. Wszystko, czego potrzeba do szczęścia, czyli --> ja, kwas i las!
20:15 – Intoksykacja. Jeszcze w domu, kartonik trafia tam gdzie czuje się najlepiej, a więc pod mój język. Trwają ostatnie przygotowania – zgrywanie muzyki na mp3, pakowanie prowiantu i śpiwora do plecaka.
Pół godziny później zakładam plecak i dziarsko wychodzę – humor dopisuje, co jest zapewne już pierwszym efektem zażytej substancji.
Postanowiłem napisać coś o rucie, co mam nadzieję przyda się innym podrożnikom, jako że
osobiscie prawdopodobnie nie spotkam sie z nią już więcej. Brałem Rute stepową (Peganum harmala)
kilka razy w dawkach 3-8g. Najpierw opiszę swoją ostatnią podróź, którą przebyłem parę dni temu.